Czas Peerelu
Listy do przyjaciela, Krzyśka, pisane z pobytu w szpitalu w ciągu 3 miesięcy (czerwiec-wrzesień 1988), zebrane w formie dziennika. Autorka jest osobą niepełnosprawną, na wózku, podobnie jak Krzysiek. Listy pisane są codziennie. Tak się umówili, gdy szła do szpitala. Autorka walczy o życie, zostawiwszy w domu synka, Marcina. Chłopiec chodzi do podstawówki. Mieszkają w Drezdenku, w domu z matką Joanny i psem.
Miejsce w klinice urologicznej Joanna dostała dzięki staraniom Krysi, która również pracuje szpitalu (jest pielęgniarką w innej klinice). W listach do Krzyśka opisuje swój pobyt w szpitalu. Pisze o tamtejszych warunkach, o personelu, o współtowarzyszkach z sali, o życiu szpitalnym. Dowiadujemy się jak wygląda jej sala, jaki ma widok z okna. Narzeka na jedzenie, często nie ma apetytu. Skarży się na warunki sanitarne. Łazienka jest wiecznie zalana, toaleta zapchana, panuje tam smród. Wszędzie są karaluchy. Z czasem Joanna jest coraz bardziej zadomowiona na oddziale, zaprzyjaźnia się z niektórymi pacjentkami, z personelem. Wysoko ceni docenta, który rządzi oddziałem, uważa go za dobrego człowieka, bardzo kulturalnego i czarującego.
Bardzo tęskni za synem. Gdy zabierano ją do szpitala, był na biwaku. Kończy się rok szkolny, wkrótce wyjeżdża na kolonie. Odwiedził ją jeszcze przed wyjazdem, ale również potem kilkakrotnie. Poza tym piszą do siebie listy. Joanna prowadzi ożywioną korespondencję także z innymi osobami. Odwiedzają ją również w szpitalu. Przynoszą jej dużo jedzenia, owoce, soki.
Zmieniają się chorzy, poznajemy nowe historie pacjentek, niektóre bardzo smutne. Zaprzyjaźnia się m.in. Kaśką, ekscentryczną studentką anglistyki, wokół której kręci się wielu wielbicieli.
Miała być operowana z powodu kamieni w nerce, ale po dokładnych badaniach okazało się, że ma martwicę kości i bardzo poważny stan zapalny w obrębie miednicy, który wymaga niezwłocznej interwencji chirurgicznej. W tym celu musi być przeniesiona do kliniki ortopedycznej, ale nikt nie chce jej operować. Zabieg jest niezwykle trudny z uwagi na zaawansowany stan zapalny, a do tego niepełnosprawność pacjentki, która dodatkowo utrudnia jego wykonanie. I tym razem z pomocą przychodzi Krysia. Po wielu dniach usilnych starań udaje jej się załatwić przeniesienie Joanny do Instytutu Ortopedii, co graniczy z cudem, bo na miejsce czeka się tam ok. roku. Był to już ostatni moment, bo stan Joanny się znacznie pogorszył. Miała duże krwotoki, ogromne bóle. Była już jedną nogą na tamtym świecie. Później pisała, że tam jest tylko ból, strach, chaos, ciemność, jednocześnie pragnienie wyrwania się z tego chaosu i słodka chęć zatracenia się zupełnie. Śmierć jest straszna i słodka zarazem.
18.07. autorka zostaje przeniesiona do Instytutu Ortopedii. Bardzo to przeżywa. Na urologii wszyscy ją żegnali, miała tam wielu przyjaciół. Tu warunki są sterylne, leży w separatce, prawie nikt nie ma do niej dostępu. Czuje się bardzo samotna i opuszczona. Jest przestraszona. Nikt tu się nie uśmiecha do niej. Wszyscy boją się jej jak ognia, by nie zainfekować oddziału. Jej sala jest często odkażana lampą bakteriobójczą. Trwają drobiazgowe przygotowania do operacji. Pielęgniarki ćwiczą ułożenie, każdy krok. Ze względu na osłabienie organizmu nie może być poddana narkozie, operacja będzie się odbywała w znieczuleniu miejscowym przy pełnej jej świadomości. Ma trwać 5-6 godzin. Pacjentka ma leżeć w tym czasie na brzuchu, również przez kolejnych 6 tygodni, do czasu zagojenia ran.
Przed operacją Joanna pisze listy do swoich najbliższych (do syna, do Krzyśka). Zdaje sobie sprawę, że może nie przeżyć operacji. Prosi o modlitwę. Czuje się jak przed wyprawą w nieznane.
Potem następuje cisza. Dopiero po 9 dniach Joanna pisze, że już dochodzi do siebie po operacji. Widziała Marcina i mamę. Jest szczęśliwa, choć wszystko ją boli. Opisuje Krzyśkowi szczegóły operacji. Okazało się, że miała w sobie istny śmietnik bakteryjny (beztlenowce, gronkowce, pałeczki ropy błękitnej). Cały czas dostaje antybiotyki. Personel bardzo dba o nią. Jest rehabilitowana. Przychodzi do niej bibliotekarka i przynosi książki do czytania. Odwiedziła ją też Krysia. Była Kaśka, przyniosła wieści ze świata i prezenty. Przyjechała także siostra Ola z Włocławka z dziećmi. Pojechali potem do matki, mają tam spędzić wakacje. Joanna cieszy się, że Marcin będzie miał towarzystwo.
Na początku sierpnia wdaje się nowy stan zapalny, ale lekarzom udaje się go opanować. Odwiedza ją Krzysiek. Nie było łatwo zorganizować tę jego wyprawę na wózku. Przywiózł jej w prezencie radio. Potem siostra oddziałowa każe wstawić jej telewizor, bo jest jedyną osobą na oddziale, która nie może się poruszać i jest sama w sali.
Powoli nabiera sił, zaczyna dbać o siebie. Gdy miała osłabienie, przyszła do niej kardiolog. Okazało się, że to córka dr Wierusza, który leczył ją jako dziecko. Joanna poprosiła ją później o spotkanie, żeby powiedzieć jej, jak wiele dla niej zrobił jej ojciec. Nauczył ją wierzyć w siebie. Obie były bardzo wzruszone.
24.08. przeniesiono Joannę na wspólną salę. Tam nie czuje się dobrze. Leży tam pewna uciążliwa pacjentka, która nie liczy się z nikim. Joanna zaczyna siadać, poruszać się na wózku, może przemieszczać się po oddziale, wybiera się nawet do szpitalnego parku. A początku września dowiaduje się, że niedługo będzie mogła wyjść do domu. Ogromna radość. Powoli zaczyna się pakować, żegna się ze wszystkimi. Szykuje prezenty dla lekarzy i pielęgniarek. Jest szczęśliwa, że żyje. Do domu wraca 15.09, mają ją zawieźć samolotem.