b.t. [… kurtach razem z nimi…]
Autorka jest członkinią Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego [prawdopodobnie w Strzelcach] i opisuje działalność tej organizacji. W tekście brakuje pierwszej strony i nie wiadomo jaki jest początek opowieści. Z treści wynika, że autorka opisuje działalność Ligi po rozwiązaniu Legionów – jest tu wzmianka o internowanych w Beniaminowie i Szczypiornie. Kobiety z organizacji szykowały i wysyłały paczki dla internowanych, chociaż nie były pewne, czy docierają one do adresatów. Autorka wspomina przy tym z jaką radością niedawno szykowały paczki na front. Ale nie można załamywać rąk, trzeba teraz pomagać Legionistom i wierzyć, że Komendant wróci do głosu i jeszcze będzie Polska Niepodległa. Teraz na Ligę spadły nowe obowiązki. Wielu chłopców uciekło spod straży i tuła się po okolicy – potrzebne im są przede wszystkim cywilne ubrania i żywność. Trzeba też było ich gdzieś zakwaterować i dać pracę. Niestety ziemiaństwo było tym działaniom niezbyt przychylne. Ale czasem udawało się umieścić zbiegów na posadach w mieście. Staropolska gościnność nakazywała też nakarmić głodnego i dać chociaż chwilowe schronienie tułającym się byłym żołnierzom.
Autorka opisuje jedno zdarzenie bardziej szczegółowo. Usłyszała, że na drodze do Strzelc odbywa się pościg. Rozległy się strzały. Wkrótce w miejscowym ambulatorium zjawili się dwaj żandarmi austriaccy, z których jeden był lekko krwawił. Rana okazała się niegroźna, ale lekarz celowo nastraszył rannego, że może być groźny krwotok i zabronił mu ruszać się. Umożliwił w ten sposób ucieczkę zbiegowi. Ten pojawił się wieczorem w domu autorki. Dała mu cywilne ubranie po mężu i dokumenty, z którymi udał się następnie do Lublina, gdzie mógł łatwiej się ukryć. Nie znała nawet jego nazwiska. Wielu było takich bezimiennych.