Buczyńska, Józefa [pamiętnik]
Pamiętnik Józefy z Nekanda-Trepków Buczyńskiej chronologicznie obejmuje nieco ponad rok z życia autorki, a dokładnie okres od 18 stycznia 1862 do 27 kwietnia 1863 roku. Ostatnie zapisy nie wskazują, że Józefa postanowiła zakończyć pamiętnik, wręcz przeciwnie, opisywane wydarzenia i myśli urywają się, co może wskazywać na istnienie dalszych części pamiętnika. Zapisy nie mają charakteru systematycznego, a przerwy kilku, czasem kilkunastodniowe zależały od wolnego czasu i natchnienia piszącej.
Narracja ma charakter bardzo osobisty. W pamiętniku niewiele jest opisów wydarzeń w kraju, nawiązań do dziejów rodzin szlacheckich, nawet tych bliżej związanych z autorką. Józefa kilkakrotnie zaznaczała, że są w nim zawarte jej najgłębsze myśli i zwierzenia, których nikt nie będzie czytał. Są one, jak wyznawała, „odbiciem jej duszy”.
Analiza zawartości pamiętnika pozwoliła uchwycić kilka zasadniczych wątków tematycznych. Jednym z ważniejszych jest monolog Józefy z Bogiem. To rodzaj modlitwy, w której przeplatają się podziękowania, z aktami skruchy i prośbami skierowanymi do Pana. Dla autorki modlitwa to nie machinalny pacierz odmawiany o stałej porze, ale „zwierzenia duszy” ludzkiej Bogu ze wszystkiego co najważniejsze. Była osobą głęboko wierzącą, przekonaną, że nic nie dzieje się bez woli Bożej, i pragnącą, jak deklarowała, pomagać innym w drodze do zbawienia. Małżeństwo to dla niej także akt oddania się woli boskiej.
Kolejny istotny wątek dotyczył kwestii małżeńskich. Józefa traktowała wpisy w pamiętniku jako pewnego rodzaju środek terapeutyczny, gdzie mogła wyżalić się na męża, czując się niezrozumiana lub zraniona. Wielokrotnie zapewniała o swojej miłości do niego, a jednocześnie podkreślała różnice w zapatrywaniach, duże wymagania Bolesława, brak jego wrażliwości na pewne kwestie. Pamiętnik rozpoczyna się wpisem z 18 stycznia, a zatem w kilka miesięcy po ślubie. Był to zatem czas uczenia się przez autorkę sztuki bycia w związku, po opuszczeniu szczęśliwego domu rodzinnego. Był to okres trudny dla młodej kobiety, która tęskniła za rodzicami i rodzeństwem, i nie zawsze była zrozumiana przez starszego o 25 lat małżonka. Józefę szczególnie bolało podkreślanie przez męża jego wyższej pozycji z racji posiadanego majątku. Raniły ją słowa, iż propozycja małżeństwa z jego strony była dla niej i jej rodziny „wielkim szczęściem”. Autorka pragnęła, jak kilkakrotnie wyznawała, „związku koleżeńskiego”, opartego na równości obu stron. Chciałaby móc okazywać własne zdanie, bez narażenia się na gniew męża, decydować we własnych sprawach, a nie tylko słuchać z pokornie spuszczoną głową.
Macierzyństwo było motywem przewijającym się przez cały pamiętnik. W pierwszych miesiącach autorka wyrażała pragnienie bycia matką, czując się do tego powołaną. Doznała nawet wizji, w której połączyły się dwa najważniejsze dla niej pragnienia: przyszłe macierzyństwo i odzyskanie niepodległości. W widzeniu, obok dziecka mamy wyobrażenie rycerzy (jednym z nich jest brat autorki Feliks) oraz siostry Kazi w białej sukni, która symbolizuje już wolną „dziewicę Polkę”, w odróżnieniu od tej do niedawna noszącej tylko czarne szaty.
Gdy pojawiają się pierwsze symptomy ciąży i nadzieja na macierzyństwo, z jednej strony przepełnia ją radość, że najskrytsze marzenia zaczynają się realizować, ale z drugiej pojawiły się lęki związane z porodem i bezpośrednim zagrożeniem życia. Obawy związane ze śmiercią przy narodzinach dziecka były silne do tego stopnia, że autorka pisze o świadomym, pełnym przygotowaniu się na odejście. Lęk przed śmiercią stanowił w jej przypadku ważny czynnik nierozerwalnie związany z wyobrażeniem macierzyństwa. Kobieta rodząc tak naprawdę walczy ze śmiercią, a przez te traumatyczne i bolesne przeżycia doznaje nieopisanego uczucia, które Józefa nazwała „świętą chwilą”.
Pamiętnik poza nielicznymi wyjątkami nie służył zapisom innym niż osobiste. Wątki o charakterze ogólnonarodowym, patriotycznym, obecne są dopiero w końcowej partii pamiętnika, w zapiskach z lutego 1863 roku, w związku z rozpoczętym powstaniem styczniowym. Niewielki ustęp ukazuje stosunek autorki do ruchu powstańczego. Z jednej strony była pełna obaw, a nawet niewiary w jego powodzenie. W jej ponurym wyobrażeniu powstańcy ścigani przez nieprzyjaciela ukrywają się po lasach w mrozie bez wyżywienia, broni i dachu nad głową. Z drugiej strony przepełniało ją głębokie przeświadczenie o nieuchronności wybuchu powstania z powodu przytłumienia przez ponad trzydzieści lat uczuć patriotycznych i pragnienia odzyskania niepodległego bytu przez świadomych narodowo Polaków. Wyraźnie cieszą ją wiadomości o formowaniu się nowych oddziałów, a martwi stosunek chłopstwa do ruchu niepodległościowego. W jej ocenie nie można jednak mścić się na „ślepych” chłopach, ścigających powstańców, aby oddać ich w ręce rosyjskie. Za brak świadomości narodowej w tej warstwie społecznej czyni odpowiedzialną wyłącznie szlachtę. Intensywnie przeżywane emocje powodują, iż docierające do niej wiadomości o powstaniu układają się w krwawe obrazy, powodując strach i bezsenność. Lęk umacniają dodatkowo zasłyszane pogłoski o organizowaniu się chłopów w celu wymordowania szlachty. Józefa w przeciwieństwie do męża wierzyła w możliwość realizacji ponurego scenariusza, w którym galicyjska rabacja z 1846 roku powtarza się, tym razem w zaborze rosyjskim. W refleksji nad dziejami Polski autorka w duchu mesjanistycznym oceniała, że tak szlachetny naród zdolny do największych poświęceń musi zostać wynagrodzony niepodległością. Stan zniewolenia kraju miał zatem w jej odczuciu charakter przejściowy.