Wspomnienia lekarki
Stefania Perzanowska była twórczynią szpitala w obozie na Majdanku. Rozpoczyna swoje wspomnienie od wizyty po latach na terenie byłego obozu – widziała wokół zielone pola, na których rosły drzewa, tam gdzie wcześniej stały baraki mieszkalne. Relację wojenną zaś przedstawia w układzie chronologiczny – z grupą więźniarek z więzienia w Radomiu trafiła do obozu na Majdanku i niemal od razu zaangażowała się w tworzenie szpitala obozowego, ale pierwszy zabieg medyczny został przez nią wykonany jeszcze w baraku.
W związku z tworzeniem rewiru spotykały ją liczne trudności w zdobyciu leków i nieprzychylność władz obozowych. Perzanowska bardzo dokładnie relacjonuje codzienną pracę w obozowym szpitalu, przybywanie nowych transportów i „zaludnianie” pola kobiecego; niektóre wątki dotyczą odbierania porodów w warunkach obozowych (jednej z Żydówek odebrano dziecko tuż po porodzie i na jej oczach zabrano noworodka do krematorium). W tym czasie Perzanowska zajęła się rekrutacją kolejnych pielęgniarek. Po rozkazie niemieckiego lekarza o zmianie lokalizacji poszczególnych pomieszczeń w szpitalu personel bez żadnych narzędzi musiał sam montować trzypiętrowe prycze. Do zespołu szpitalnego dołączyła pewnego dnia lekarka Niusia Marder, która została przywieziona specjalnie na Majdanek z obozu w Treblince. Zabito ją 3 listopada 1943 r. wraz z 18 tys. innych Żydów i Żydówek. Wcześniej, jeszcze późną wiosną 1943 r., w skład personelu szpitala weszło czterdzieści pielęgniarek i dwadzieścia dwie lekarki ze szpitala na Czystem w getcie warszawskim. Opisuje też bardzo ciekawie Opisuje też ponownie przebieg masakry listopadowej i to, że 301 Żydówek, które ocalały przeznaczonych zostało do sortowania ubrań po zabitych.
Autorka dokonuje swego rodzaju próby podsumowania wpływu warunków obozowych na psychikę kobiety, przy czym zajmuje stanowisko wysokie w hierarchii jako inteligentka, wyznaje również pogląd o esencjalistycznej naturze kobiecej, która pod wpływem pobytu w obozie traciła swoje kobiece (pozytywne) właściwości. Identyfikuje oprócz tego nadanie numeru obozowego jako coś jednoznacznego z odebraniem tożsamości. Perzanowska jest zatem czuła na różne przejawy maskulinizacji zachowań więźniarek. Po jednej z kąpieli zabrakło chustek, które więźniarki nosiły na głowach. Władze obozowe postanowiły więc rozdysponować między więźniarki część zrabowanego mienia – kapelusze. Perzanowska pisze, że jeżeliby więźniarki nie włożyły na siebie okrycia głowy, to przestałyby być kobietami. Poświęca też sporo miejsca higienie więźniarek – wymienia różne sposoby mycia się, podczas gdy studnia była zamarznięta. Pozwala sobie na ocenę zachowań innych więźniarek, nazywając je m.in. prymitywnymi, niemoralnymi czy niegodnymi, przedstawia strukturę obozową. Nazywa poszczególne grupy, a na samym szczycie w hierarchii stawia polskie więźniarki polityczne z Pawiaka. Wspomina też o „niemoralnym” zachowaniu „prostytutek z Lubelszczyzny”, które wdawały się czasem w lesbijskie „romanse”. Do tych kobiet odnosi się z pogardą i uważa ich zachowanie za niegodne i niemoralne. Perzanowska konkluduje, że obóz był próbą sił moralnych i osoby o „słabszym kośćcu etycznym” nie przechodziły jej pomyślnie.