Relacja Renaty Trau
Relacja z 1945 roku, obejmuje wydarzenia z okresu od 1941 do 1945 roku.
Tekst otwiera wyjaśnienie spisującego dotyczące tematu relacji. Zanotował on, że Autorka w chwili sporządzenia relacji miała jedenaście lat, a dokument stanowi przykład przeżyć dzieci zamkniętych w gettach.
Autorka rozpoczęła od krótkich informacji dotyczących jej życia przed wojną. Zapisała, że jej ojciec był urzędnikiem wojskowym, a w czasie okupacji zajmował się drobnym handlem, dzięki czemu rodzina nie cierpiała głodu. Początkowo odmawiał noszenia opaski, zaczął dopiero gdy Niemcy zaczęli za takie postępowanie zabijać.
Następnie podała, że do 1942 roku mieszkali we własnym domu. Później kazano im się przeprowadzić w granice getta. W lipcu 1943 roku rodzice Autorki nie zyskali zaświadczenia o zatrudnieniu, a ojcu kazano zamknąć niewielki sklep. Dodała, że w związku z tym musieli "iść na wysiedlenie". Rodzice poszli po "dokument zborny", a nią i jej siostrą zajęła się ciotka i wuj (Manek Trau). Mężczyzna był "komendantem ordnerów" i zdołał uratować małżeństwo czekające na deportację w punkcie zbornym kłamiąc, że Leon (ojciec Autorki) był ślusarzem.
W czasie drugiej akcji likwidacyjnej w 1943 roku rodzina ukryła się w spiżarni, której drzwi ojciec zamaskował szafą. Choć ich mieszkanie została dokładnie skontrolowane, niemieccy żołnierze nie odnaleźli ukrytego wejścia. O końcu akcji poinformował ich wujek Autorki – Manek. W tym samym czasie getto podzielono na część dla pracujących i niezatrudnionych. Rodzina pozostała w części dla pracujących, choć nikt z jej członków nie miał zatrudnienia – musieli się ukrywać. Autorka przyznała, że czasem wymykała się z domu w miejsce, w którym ćwiczyła żydowska orkiestra działająca w Będzinie.
Kolejna część relacji dotyczy akcji likwidacyjnej z września 1943 roku. Autorka dokładnie opisała wygląd schronu na poddaszu i to, jak wraz z ojcem uciekała przed żołnierzami do piwnicy, a następnie do wuja. Ojciec Autorki został w czasie tej akcji postrzelony w nogi. Tu też informacje o szmuglu żywności, którym zajmował się jeden z żydowskich strażników.
Relację zamyka opis ucieczki z getta. Ojciec wyprowadził Autorkę w nocy, kilka dni po trzeciej akcji. Udali się do domu znajomej Polki, która powiedziała, że matka dziewczynki była u niej, lecz zaniepokojona tym, że Autorka i jej ojciec długo nie dołączali, poszła sprawdzić co się stało. Została złapana i wraz z drugim dzieckiem pary zastrzelona w getcie. Autorka dodała, że w mieszkaniu kobiety doczekali "wejścia sowietów" – brak imienia Polki.