Moje wspomnienie o tow. Antoninie Sokolicz
Zofia Bolesławska opisuje swe kontakty z Antoniną Sokolicz (Sokolicz to pseudonim, właśc. nazwisko to Żongołłowicz) , którą dobrze znała od 1916 r. Spotkała ją w Piotrogrodzie [ówczesna nazwa Petersburga]. Jest to okres mało znany w jej życiu, ale bardzo interesujący i charakterystyczny. Piotrogród zaczynał już wówczas odczuwać skutki pierwszych niepowodzeń na froncie, imperium carskie pękało w szwach, gdzieniegdzie wybuchały bunty głodowe. Tamtejsza Polonia, miotana sprzecznymi orientacjami (prorosyjską i proaustriacką), gromadziła się w Ognisku Polskim przy ul. Troickiej i prowadziła jałowe dyskusje. W tym momencie przybyła do miasta Antonina Sokolicz, aktorka teatru lwowskiego, z serią odczytów z literatury polskiej. Od razu porwała publiczność swymi recytacjami, m.in. Mickiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego. Jednak z czasem, kiedy do świadomości słuchaczy zaczęła docierać utajona rewolucyjność jej odczytów, burżuazyjna dotychczas widownia zaczęła się wycofywać, a jej miejsce zajmowali głównie robotnicy. Sporą grupę stanowili uciekinierzy z Polski, pracujący w fabryce metalurgicznej „Putiłowskije zawody”, gdzie niebawem zetknęli się z awangardą rosyjskiej klasy robotniczej. Sokolicz przeniosła swe odczyty do dzielnic robotniczych, jej misją było budzenie świadomości klasy robotniczej. Po kilkutygodniowym pobycie w Piotrogrodzie, Sokolicz, tłumnie żegnana na dworcu, wyruszyła w dalsze tournée w głąb Rosji, aż po Syberię. Z drogi pisała jeszcze listy do swoich znajomych z Piotrogrodu. Zanim dotarła na Syberię wybuchła rewolucja 1917 r. i kontakt z nią się urwał.
Ponowne zetknięcie się obu kobiet miało miejsce w Warszawie w latach 1927-1928. Sokolicz mieszkała wtedy z mężem na Żoliborzu. Ich mieszkanie było ośrodkiem wielu spotkań. Bolesławska bywała częstym gościem w tym domu. Było to już po powrocie Sokolicz ze Stanów Zjednoczonych, gdzie zaprzyjaźniła się z Uptonem Sinclairem i uzyskała od niego wyłączność na tłumaczenie jego dzieł na język polski. Bolesławska pomagała jej wtedy w pracy nad „Bostonem ” i w wydzieraniu zaliczek od wydawcy. Część pieniędzy wysyłała w jej imieniu członkom KPP.