Diarystka. Ukończyła lwowską szkołę Panien Benedyktynek. Najstarsza córka prymariusza Kliniki Okulistycznej we Lwowie, jedynego operatora–okulisty w całej Galicji Wschodniej. Mężczyzna był bardzo krytyczny wobec Antoniny w jej okresie dorastania, młoda kobieta podejrzewała także, że mógł czytać jej pierwszy dziennik („Wczoraj nadszedł Tato, nie mogłam nic pisać. Prędko zamknęłam szufladę i siadłam znów przy piecu. Tato pytał się, co robię, powiedziałam, że przy ogniu siedzę. Napędził mię Tato, trochę gadał. Potem kazał sobie dać klucz z mojej szuflady, myślę, że może szukał, czy ja czego nie mam w szufladzie, jakich książek albo co, bo wrócił po okulary. Może też przeglądał tę moją pisaninę, z czego ja naturalnie nie byłabym zadowoloną, bo piszę to dla siebie” – wpis z 7 stycznia 1887, oprac. K. Grodziska). Nie zgodził się na kształcenie córki w kierunku nauczycielskim, choć wyraźnie prosiła o zapisanie do seminarium, a nauczycielką była już jej ciotka, Maria Syruczkówna; przez kilka lat ojciec opłacał jej za to lekcje muzyki u panny Michaliny Ostrowskiej. Kilarska przez lata czytała obcojęzyczne książki, żeby podtrzymać wyniesioną ze szkoły znajomość języków – francuskiego, niemieckiego i podstaw łaciny – lektura jednak nie spotykała się z aprobatą rodziny („Matka gniewa się, że czytam, miast co robić” – wpis z 26 października 1886). Potrafiła również szyć. Stałym jej obowiązkiem była jednak opieka nad młodszym rodzeństwem: zapisywała je do szkoły, codziennie tam wyprawiała, a po powrocie wspólnie z nimi odrabiała zadania i pilnowała położenia się spać, mycia, modlitwy. W jej zapisach przewija się żal o niemożność dalszego kształcenia się i pozyskania niezależności (przykładowo „Boże, żebym ja mogła albo zarabiać jakim sposobem, albo ustąpić z domu. Mnie się ciągle zdaje, że jestem w domu ciężarem, tak Tato wymawia. Trudno mi zarabiać, bo nie mam takich znajomości, a nikt by nie uwierzył w potrzebę tego. Tak się czuję nieszczęśliwą” (21 października 1890). Rozrywek w życiu lwowskiej diarystki było niewiele, znamienne jest za to jej osamotnienie, zwłaszcza po śmierci siostry, niemal równolatki; można przeczytać „Tak bardzo brak mi towarzystwa, że tylko z papierem porozmawiać mogę” (20 maja 1888). Literatura potęgowała w niej potrzebę miłości, w wieku 21 lat uważała się za starą pannę („Nie wiem, czy już nie ma na świecie przyjemnych mężczyzn, czy też ja mam oczy starej panny” 4 marca 1888) i ten stan utrzymywał się do pojedynczego wpisu z 3 stycznia 1891 roku zamkniętego w słowach „Dziś jestem szczęśliwą mężatką, kochającą i kochaną”. Jej mężem był Józef Reichert, prawnik i radca Sądu Krajowego we Lwowie. Małżeństwo mieszkało w tym mieście w kamienicy przy ulicy Kurkowej 25. Mieli cztery niezwykle uzdolnione córki, które letnie miesiące spędzały z rodzicami w Dębinie w Karpatach Wschodnich. Maria Reichertówna (po mężu Peterowa) była wśród pierwszych jedenastu absolwentek polonistyki Uniwersytetu Jana Kazimierza z obronionym doktoratem, później stała się cenioną nauczycielką i dyrektorką w szkołach krakowskich, Eleonora Reichert (po mężu Negruszowa) ukończyła chemię i była asystentką na Uniwersytecie Jana Kazimierza, Janina Reichert-Toth podjęła studia w krakowskiej ASP w pierwszym roku, kiedy akademicy dopuścili studia kobiet, najmłodsza zaś, Felicja Reichert (po mężu Peterowa), ukończyła Seminarium Nauczycielskie we Lwowie.