Wspomnienia Heleny Michnik-Potajałło
Autorka opisuje swoje dziecięce przeżycia z lat okupacji na Wołyniu. Mieszkała z rodziną w Łucku. Wspomina aresztowanie matki, Weroniki Kazanowskiej, w grudniu 1943 r. Razem z nią gestapo zabrało dwóch kolejarzy: Henryka Sylwestrzaka i jego siostrzeńca. Cała trójka została rozstrzelana w łuckim więzieniu w styczniu 1944 r. Rodzinę poinformowali o tym współwięźniowie, którym udało się wyjść na wolność. Więzienie było strzeżone prze policję ukraińską. Helena chodziła tam codziennie, zanosiła mamie paczki, czasem udało jej się z nią widzieć przez bramę. Matka prosiła o interwencję w jej sprawie u komendanta więzienia, Ukraińca, ale ten nie chciał z nimi rozmawiać.
W dalszej części tekstu autorka pisze o zabijaniu Polaków przez Ukraińców, wymienia niektórych z nazwiska. Wśród ofiar znaleźli się członkowie jej rodziny, a także jej koleżanki i koledzy, często jeszcze dzieci. W mieście było trochę bezpieczniej niż na wsiach, ale mieszkańcom cały czas towarzyszył strach. Polacy pełnili straże na wypadek wejścia Ukraińców do miasta. Autorka opisuje głośny napad Ukraińców na przedmieścia Łucka w wieczór wigilijny, kiedy zamordowano 27 osób. Po świętach odbył się pogrzeb ofiar, w którym wzięło udział całe miasto. Kobieta wspomina o uroczystościach, jakie miały miejsce w maju 1993 r. w Zamościu. Widziała z nich wideo.