Relacja Marty Bik-Wander
Marlena Bik-Wander za pośrednictwem dyrektora gimnazjum nawiązuje kontakt z księdzem, który wystawił jej metrykę urodzenia. Dzięki temu zdobyła kenkartę. Jej rodzice i brat mieli już tzw. aryjskie papiery. Rodzina wyjechała do Prokocimia i miejscowy ksiądz pomógł im znaleźć schronienie. Wskutek donosu wrócili do Krakowa. Ojciec po znalezieniu pracy mieszkał osobno. Autorka opisała dwa kolejne donosy i podała nazwiska denuncjatorów. W obu przypadkach przed aresztowaniem uratowały ją dokumenty zaświadczające o wyznaniu rzymskokatolickim. Po tych wydarzeniach wyjechała z matką do Lwowa.