Jesienią 1942 Katarzyna Deskur razem z synem została aresztowana przez Gestapo w Kraśniku. Podczas śledztwa bito ją i katowano przez 4 godziny przewieszoną na drągu między krzesłami [nie ma wzmianki czy przesłuchiwano ją na Gestapo w Kraśniku czy w Lublinie], następnie przewieziono do więzieniu na Zamku w Lublinie. Była tak bestialsko pobita, że po jej przyjęciu na rewir [oddział szpitalny] w więzieniu rozeszły się plotki o wyjątkowo skatowanej więźniarce. W ciężkim stanie z wysoką temperaturą trafiła do celi, w której funkcyjną [starszą celi] była Eugenia Deskur [po śmierci Katarzyny Eugenia poślubiła jej męża - stąd zbieżność nazwisk] i pod której opieką stopniowo wychodzi z najgorszego. Miała szczęście, bo dostała pomoc ze strony Niemki Eugenii Rettinger, także więźniaki, która dzieliła się z nią swoją porcją pożywnej zupy. Katarzyna szybko zaprzyjaźniła się z Eugenią D. [ dzieliła się z nią żywnością z paczek, które otrzymywała od męża].
3 maja 1943 przewieziono ją na Majdanek w tej samej grupie więźniarek, co Eugenia; była tam także Cecylia Mikołajczykowa [żona premiera Mikołajczyka]. Została sekretarką blokowej E. Deskur. Do jej obowiązków min należało sporządzanie pisemnych raportów o stanie liczebnym bloku nr 19.
18 lipca 1943 [razem z Eugenią] została dołączona do transportu do Ravensbrück, gdzie najpierw przez 2 tygodnie podlegała kwarantannie [nowoprzybyłe więźniarki były izolowane od innych, nie pracowały, mogły trochę odpocząć], później pracowała kolejno przy budowie fabrycznej linii kolejowej dla Siemensa, w kolumnie strickerinek [więźniarek robiących skarpety dla żołnierzy] - kolumna ta została w całości wyselekcjonowana do gazu, ale Katarzyna wraz z Eugenią została uratowana przez koleżanki z kuchni: Jadwigę Szczepaniak i Michalinę Olczak, które wyniosły ją w kotle po zupie z baraku, w którym czekały prawopodobnie na śmierć [piszę "prawdopodobnie", bo więźniarki nie były informowane, jaki los je spotka]; we Flickenkamerze [reperowanie bielizny] i w ogrodzie Himmlera, przy użyźnianiu ziemi pod róże prochami z krematorium.
Przez cały czas pobytu w obozach cierpiała przy chodzeniu, bowiem rany, które pozostały na jej stopach po torturach, którym ją pdodano na Gestapo, nigdy się nie zagoiły.
W kwietniu 1945 dostała się [razem z Eugenią] do transportu zorganizowanego przez szwedzki Czerwony Krzyż.