Na wezwanie zbieram materiały do tekstu o osadnikach w Szczecinie w 1945 r. przez Pana Tomasza Gleb
Autorka opisuje pierwsze powojenne lata w Szczecinie. Urodziła się i mieszkała w Toruniu. Do Szczecina przyjechała z koleżankami we wrześniu 1945 r., kiedy usłyszała, że potrzebni są ludzie młodzi, znający język niemiecki, do odbudowy Szczecina i że teraz to będzie polskie miasto. Podróż z Torunia wagonami towarowymi trwała 2 tygodnie. Po dotarciu na miejsce były zszokowane widokiem, wszędzie gruzy, wypalone domy. Zatrzymały się na początku u kolegi, który przybył tu już wcześniej. Było niebezpiecznie. Z jednej strony bandy niemieckie, z drugiej niedobitki wojska radzieckiego, wracające z frontu. Początkowo nie nowi przybysze nie byli pewni, czy w ogóle tu zostaną, z uwagi na sytuacje polityczną. Na początku października otrzymała pracę w Gazowni Miejskiej jako referentka oraz tłumaczka – wysiedlała Niemców z Gazowni. Dyrektorem Gazowni był Marian Kaczka, który energicznie zabrał się do odbudowy zakładu. Zaczął od wymiany fachowców z Niemców na Polaków. Codziennie szły transporty w głąb Niemiec. Była duża rotacja - dużo polskich pracowników przyjmowało pracę, by otrzymać mieszkanie, wyszabrować i wyjeżdżali. Po roku, dwóch sytuacja się uspokoiła i w 1947 r. Gazownia pracowała pełną parą.
W pierwszych kilkunastu miesiącach praca była uciążliwa, ponieważ komunikacja nie działała jeszcze wszędzie. Do pracy często chodziło się na piechotę, po 30-60 min. Zarobki były małe, ale dostawali służbowy obiad. Ludzie chętnie brali udział w czynach społecznych przy odgruzowywaniu miasta.
W 1948 r. autorka przerwała pracę w Gazowni, urodziła syna i po rocznej przerwie podjęła pracę w przedszkolu. Obecnie, mając 75 lat, cieszy się, że brała udział w tym pionierskim przedsięwzięciu, jakim była odbudowa Szczecina.
Do swoich wspomnień dołączyła zdjęcia z lat 1945-47, przedstawiające Szczecin oraz wycinek prasowy ze Szczecińskiego Kuriera (z dn. 5.07.1984 r.), dotyczący akcji gazety pt. „Gdzie są zdjęcia z tamtych lat?”.