Janina Zacharewicz-Dyczewska
Autorka zwięźle opisuje losy rodziny podczas II wojny światowej.
Zaczyna od krótkiego przedstawienia się: od początku lat 30-tych mieszkała z mężem w Suwałkach. Mąż, Walerian Zacharewicz, pracował jako urzędnik państwowy (sekretarz w komendzie policji w Suwałkach), ona prowadziła dom.
W 1939 r. mąż został powołany do wojska, a ją z synem, Mirosławem (ur. 1933 r.), ewakuowano do Wołkowyska. Pod koniec miesiąca wróciła z synem do matki, do Augustowa. Mąż, wracając po rozwiązaniu jego oddziału z Grodna do domu, został aresztowany (stało się to 30.10.1939 r. w Augustowie). Od tego czasu nic o nim nie słyszała. Pół roku później wywieziono ją wraz z synem i rodzicami w głąb Rosji (13.04.1940 r.). Znaleźli się w kazachstańskiej wsi Aleksandrowka, Lenińskij rejon. Ojciec zmarł zaraz po przyjeździe. Matka podczas podróży uległa wypadkowi – miała złamaną rękę i ranną głowę. Ręka krzywo się zrosła, ponieważ nie została nastawiona.
Autorka opisuje warunki zesłania. Na miejscu sami musieli sobie szukać mieszkania. Tamtejsze domy to były lepianki. Prygarnęła ich do swojego domu miejscowa listonoszka. Spali na podłodze. Aby utrzymać się przy życiu, sprzedawali ubrania. Czasem dostawali coś do zjedzenia od mieszkańców okolicy. Janina poszła do pracy w kołchozie, do podlewania tytoniu. Syn uczył się w rosyjskiej szkole, ale uczyła go czytać po polsku. Zimą dorabiała chałupniczo w spółdzielni trykotarskiej, za co otrzymywała mąkę. Warunki pracy przyprawiły ją o utratę wzroku. Później cała rodzina przeniosła się do Jawlenki, gdzie pozostali aż do powrotu do Polski, który nastąpił w czerwcu 1946 r.
Autorka pisze też, że w 1950 r. została aresztowana i skazana na 6 miesięcy więzienia za rozpowszechnianie nieprawdy o złych warunkach materialnych w ZSRR. Podczas przesłuchań była bita.