publikacje

Wróć do listy

Dziennik: 1.01.1844–1.07.1845

Drugi tom dziennika Pauliny Kończyny pisanego na zesłaniu. Charakter tego tomu jest analogiczny do tomu pierwszego. Wpisy zawierają notatki na temat codziennych zajęć: wizyt towarzyskich, robót ręcznych, lektur, spacerów i rozkładu całego dnia. Kończyna prowadzi korespondencję z pozostałą w Wołogdzie siostrą Zofią i jej mężem, także z siostrą Kazimierą. Kończowie, przebywający w Mitawie, nawiązują nowe znajomości: z Narbuttami, panem Rymgajłło, Mąkiewiczową z córką, Stanisławem Chomińskim, rodziną Wojszwiłłów. 15 czerwca 1844 r. autorka uczestniczyła w koncercie młodych Rubinsteinów (pierwszy raz słuchała publicznego koncertu). Kilka dni później była na koncercie śpiewaczki niemieckiej Hoffman. Kilka ostatnich dni czerwca 1844 r. z rodziną spędziła na wycieczce do Rygi. Na przełomie kwietnia i maja Kończów odwiedziła w Mitawie siostra Pauliny, Kazimiera Tańska.

Wiele uwag i obserwacji dotyczy dzieci. 10 lutego 1844 r. urodziło się trzecie dziecko Kończów, syn Józef. Znów autorka drobiazgowo opisuje przebieg porodu dziecka, które umrze niestety kilka dni później: „Cierpienia były coraz silniejsze, jednak nie tak nagłe jak z tamtymi, bóle mocne w krzyżu, których nie miewałam, srodze mnie męczyły, z trudnością dobierałam wygodne pozycje do leżenia i nie mogłam zachować się tak spokojnie jak dawniej, gdyż i zęby dokuczać mi nie przestawały, a zatem i odpoczynki pełne były cierpień nerwowych, które nadspodziewanie nasze wytrzymały do końca i bóle zęba nie opuściły mię nawet po rozwiązaniu. Wody nie odchodziły do samego urodzenia, a przynajmniej bardzo mało, przestanki były dosyć długie, a że wszystko szło innym porządkiem jak dawniej, wielce się troszczyłam o pozycję i zapewnieniom Akuszerki [Feldbergowej], że najlepsza, niezupełnie wierzyłam, a pytając ciągle, która godzina, chciałam już prosić o doktora. (…) koło 4ej ledwie cierpienia wzięły charakter ostatnich bólów parciami zwanych. Bóle były ciężkie i długie, ale często zupełnie niedziałające, tak że często zamiast żeby po wielkim bólu nastał większy, było kilka krótkich, które mię przerażały, sądziłam bowiem, że mi sił nie staje. (…) Kiedy ostatnie najgwałtowniejsze i najdłuższe bóle przyszły, akuszerka prosiła męża, by mię za głowę trzymał, obawiając się, bym jej w górę nie podniesła, ja nie miałam dosyć mocy, żeby od niego tej posługi nie przyjąć, widząc, że pomimo próśb moich, żeby odszedł, był ciągle w moim pokoju, tamowałam więc, ile mi sił stało, głos boleści dobywający się z piersi, a mąż kochany, czując się obowiązany być tak blisko mnie, nie mógł się od łez wstrzymać i słyszałam, jak mu każdy z moich bólów wyrywał łkania z piersi” (k. 18rv). Poród trwał pięć godzin. Chłopczyk zmarł między 12 a 16 lutego – pomiędzy tymi datami pozostawione puste karty, nieuzupełnione, wskazują na bezsilność i żałobę młodej matki. 16 lutego odbył się pogrzeb dziecka, wspominany przez diarystkę 16 czerwca – w rocznicę pochówku rodzice ustawili na grobie synka krzyż złocony, sprowadzony z Rygi, z imieniem, nazwiskiem i datami urodzenia oraz śmierci dziecka. Zanim urodził się Józef, 9 stycznia 1844 r. zmarł kilkuletni syn Zofii, Cik (Edward). Wiadomości na temat choroby siostrzeńca dochodziły do Mitawy z kilkunastodniowym opóźnieniem, o śmierci chłopca Kończyna pisała dopiero 26 stycznia. Żałobę po stracie dziecka siostry potęgował brzemienny stan diarystki: „Wszakże to będzie trzecie dziecię nasze, a biedni Edwardowie z jednym zostali, myśliłam sobie, żeby mi wolno było ich Cika drugi raz na świat wydać, żeby mi przyszło Bóg wie, jak cierpieć, zrobiłabym to dla nich, oddałabym im go z mojego łona, tak ich kocham, tak mi ich żal; ale cóż im po moim!?” (k. 10r).

Kończyna nadal z rzadka (i to się nie zmieni w jej dzienniku) odwołuje się do wydarzeń politycznych na kartach dziennika, być może jest to wynik autocenzury, może wymuszała to sytuacja, w której mogła spodziewać się przeszukiwania jej rzeczy. Spośród nielicznych wzmianek o tym charakterze warto przywołać tę dotyczącą kasaty klasztoru misjonarzy w Wilnie: „Jakież smutne było wyjście biednych misjonarzy z wileńskiego klasztoru, kiedy ostatnie odbywało się nabożeństwo, ostatnie msze odprawiali Emeryci Staruszkowie, nabrało się tyle ludzi, że nie tylko był pełen kościół; ale dziedzińce, ogrody pokryte były żałośnym ludem, głośno bez względu na nie wołającym pomsty do P. Boga i rzucającym przeklęstwo na niegodziwego Siemaszkę, który tego wszystkiego jest przyczyną i ma dla siebie na mieszkanie ten klasztor zająć! Po nabożeństwie, kiedy zakonnicy wychodzili, powiedzieli ludowi, że czego kto potrzebuje, ma prawo z klasztoru brać, smutny to był widok wynoszenia w nieładzie rozmaitych sprzętów i naczyń _ mówią, że drzewa nawet w ogrodzie rąbano”.

W lipcu 1844 r. Kończowie wyjechali w rodzinne strony, zainstalowali się w Hrynkiszkach. Na początku 1845 r. Medard Kończa miał wrócić do Mitawy, Kończyna z dziećmi pozostała w Hrynkiszkach. 1 lutego 1845 r. autorka notowała, czyniąc aluzję do wyjazdu męża i do swojego brzemiennego stanu: „Oh! jak nam ta Mitawa nie w porę, przy ciągłych chorobach i jeszcze przy moim stanie” (k. 155v). Po dość spokojnym lecie przełom 1844 i 1845 naznaczony był chorobami dzieci, Medarda i Maryni (nazywanej też przez matkę Marylką), których leczenie trwało przez kilka następnych miesięcy. Dziennik w tych partiach daje wgląd w sposoby leczenia dzieci. Kończyna skrupulatnie wynotowuje rodzaje podawanych leków, wskazówki i diagnozy lekarzy, zachowanie syna i córki podczas choroby. W kwietniu do Hrynkiszek przyjeżdża siostra Kazimiera z ojcem, Józefem Montwidem Białłozorem, który był już wtedy umierający. Przez krótki czas trwała agonia ojca diarystki, pogrzeb odbył się 15 kwietnia w Hrynkiszkach. Na pogrzebie Józefa zjawiła się jego siostra, ostatnia żyjąca z czternaściorga rodzeństwa. W kolejnych dniach kwietnia 1845 r. Kończyna towarzyszyła umierającej dwuletniej córce Maryni, do końca nie tracąc nadziei, że dziewczynka wyzdrowieje. 24 kwietnia autorka notowała ostatnie chwile życia córki: „Ze ściśnionym sercem dostrzegłam po wszystkich obaczających, że dziecię zbliża się do ostatnich chwil życia, wyrabiałam w sobie męstwo i rezygnację, chciałam być przy niej, usiłowałam nawet; ale nie dotrzymałam, wyszłam, obawiając się, żeby łkania moje nie trwożyły biednego dziecka, które może i przytomne było, może nawet żal Matki pojmować umiało” (k. 199r). „Ach, tak mi ciężko, tak okropnie, że wyjechałabym natychmiast; ale na dworze czas okropny, szturm niesłychany, trzeba jutra czekać, do tego trzebaż jeszcze ostatni raz posłużyć Marylce” (k. 200v). 25 kwietnia Kończyna przygotowywała córkę do złożenia jej ciała w trumnie: „Anielskie dziecię przed dwoma tygodniami zdrowe jeszcze, pełne życia i swobody, dziś martwe zimne! Włożyli jej białą muślinową sukienkę w kraty, którą i za życia nosiła, ale w ciągu choroby tak się wyciągnęła, że trzy odpuścili zakładki i tak była przykrótka _ rzeczywiście jak pięcioletnia wyglądała _ na szyjce miała różową chusteczkę, na nóżkach białe alabastrowe trzewiczki, główkę pięknie uczesali, a śliczne jej złote włoski najwięcej mi ją żywą przypominały, część mi ich tylko ścięli, a jej piękną girlandkę z kwiatów włożyli” (k. 201r). 1 maja 1845 r. diarystka notowała już z Mitawy, gdzie dołączyła z synem do męża. Przez następne tygodnie wspominała córkę, opisywała sny, w których pojawiali się dziewczynka i ojciec Kończyny.

Zapiski na temat warsztatu diarystycznego zdradzają, że Kończyna wciąż wracała do przeszłych notatek. Niejednoznaczne są uwagi na temat „podkreślania dziennika”. Najpewniej – zważywszy na czystopisowy charakter zachowanych tomów – autorka prowadziła jeszcze inne notatki, które następnie porządkowała i układała w płynną narrację. Wiadomo również z jej wzmianek, że tzw. skrócenia miesięczne, czyli podsumowanie najważniejszych wydarzeń w miesiącu, uzupełniała nawet po kilku miesiącach. Po miesięcznej przerwie uzupełniała dziennik z okresu porodu i śmierci trzeciego dziecka, syna Józefa (luty 1844). Warto dodać, że Kończyna pisała („wypisywała”) także dziennik dla siostry Zofii i wysyłała w korespondencji, od Zofii otrzymywała jej dziennik (z pewnością wypisy). Ponadto prowadziła dziennik dla syna Medarda. Notatka z 21 listopada 1844 r. wskazuje, że Kończyna potrafiła rozmawiać po litewsku. Tego dnia została zaproszona na wesele chłopskie: „Młoda ładna i bogata dziewczyna z dobrej chaty naszej poszła za chłopca ze wsi Dowgiałły, a ów wszystkie wesela przyjmuje u siebie i te więc hulało sobie we dworze _ rozmawiałam jak umiem po Litewsku z chłopkami, oni z nas, a my z nich byliśmy radzi. Mąż cieszył się z nimi serdecznie, dobrze byłoby, żeby oni tak go prawdziwie kochali” (k. 129v).

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Mitawa, Łukinia, Hryniszki
Opis fizyczny: 
227 k. ; 20 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1844 do 1845
Stan zachowania: 
bardzo dobry
Sygnatura: 
f. 1135, ap. 20, b. 737
Tytuł kolekcji: 
Towarzystwo Naukowe Wileńskie
Uwagi: 
Dziennik zapisany drobnym, starannym pismem, czarnym atramentem. Brak skreśleń. Dodatkowo do tego tomu dołączonych osiem kart, składki, ewidentnie brudnopisowe, dotyczą dni 15 sierpnia – 22 września 1845, znacznie mniej staranne, pisane jednym ciągiem notatki dzienne, brak przypisanych świętych przypadających na dany dzień (co w czystopisie jest normą).
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
diarystyka kobieca, życie codzienne na zesłaniu, relacje z mężem, wychowywanie dzieci, żałoba po stracie dziecka, żałoba po śmierci ojca, agonia dziecka, kasaty klasztorów
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1844 do 1845
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: