b.t. [Kochany Wiktorku! Napisałam…]
Lidia Przedpełska pisze do swego zięcia, Wiktora Martina. Żałuje, że ich korespondencja się ostatnio psuje, coraz rzadziej przychodzą listy. Od Hali zupełnie niczego się nie może spodziewać [córka, Halina Martin, została w okupowanej Polsce].
Autorka bardzo cierpi z powodu śmierci swego męża, Wiktora Przedpełskiego. Teraz rozumie zwyczaj palenia żon po śmierci męża. Wtedy wiedzieli, że lepsza śmierć od powolnego konania.
Czuje się niepotrzebna - w znaczeniu miłości, bo poza tym domownikom jest bardzo potrzebna. Spełnia rolę cerbera. A w ostatnich czasach stała się też pokojówką, kucharką, praczką, posługaczką, szoferem. Podjęła się tego, bo bardzo trudno teraz o służącą, a z gotowaniem to trzeba wydać co najmniej 80 dolarów miesięcznie. Dotąd miała pomoc na 3-4 godziny dziennie, ale odeszła. Postanowiła więc sama spróbować i od tygodnia sobie sama radzi z obowiązkami.
Na koniec zapewnia jednak, że jest silna, i żeby się zięć o nią nie martwił. Potrzebowała tylko się komuś wyżalić. Jutro znowu wstanie i, jak co dzień, odda się swoim obowiązkom.